Tytuł dość odważny, ale śledząc historię jednego z chińskich miast, można dojść do takiego wniosku. Przynajmniej w części.
Miasto Harbin w północno-wschodnich Chinach zostało założone pod koniec XIX wieku. W czasach, kiedy kolonializm wciąż był silny, Chiny borykały się z wieloma problemami. Można uznać, że losy Państwa Środka w tamtych latach były bardzo zbliżone do sytuacji Polski po trzech rozbiorach. Chiny cierpiały na konflikcie z Wielką Brytanią i Japonią. Niejako przymuszone zgodziły się na budowę Kolei Wschodniochińskiej przez Rosję, która była w tamtych latach, swego rodzaju, „mniejszym złem”.
Kolej Wschodniochińska miała połączyć miasta takie jak Czyta i Władywostok.
Jak dużą część rosyjskich inwestycji w tamtym okresie tak i tę w wielu aspektach realizowali Polacy. W odróżnieniu od Rosji, posiadaliśmy wielu wysoce wykwalifikowanych inżynierów, specjalistów po studiach wyższych.
11 kwietnia 1889 roku inż. Adam Szydłowski wybrał miejsce na siedzibę Kolei Wschodnio-Chińskiej. To właśnie był początek miasta Harbin. Dalsza budowa kolei sprawiła, że w mieście zaczęło pojawiać się coraz więcej Polaków. Już nie tylko inżynierowie, ale i liczna siła robocza. Rosyjska inwestycja i obywatele tego kraju nie byli mile widziani w Chinach. Z uwagi na sposób traktowania Chińczyków i zachowania iście kolonizatorskie. W podobny sposób patrzono na obywateli państw podległych Rosji, którzy pracowali w Harbinie. Wyjątkiem byli Polacy. Posiadali oni dużo większą empatię dla mieszkańców północno-wschodnich Chin. Warto podkreślić, że znajdowali się oni w tym miejscu jako zesłańcy. Byli tak samo zniewoleni jak Chińczycy. Dlatego właśnie relacje pomiędzy obywatelami naszych krajów stanowiły wyjątek od reguły. W tamtym okresie istniały polskie drużyny sportowe „Polonia”, „Ryś”, „Gryf”. Polskie duchowieństwo prowadziło normalne życie, a pochody z okazji Bożego Ciała nie były niczym nadzwyczajnym. Istniało gimnazjum polskie, stowarzyszenie „Gospoda Polska” wspierające Polaków i wiele więcej. Jak widać, był to swoisty przyczółek, namiastka naszego państwa. Przyczółek również dla uciekinierów z Syberii.
Z biegiem lat i kolejnych wydarzeń: wojna chińsko-japońska, utworzenia państwa polskiego, utworzenie Mandżukuo, Polaków w Harbinie było coraz mniej. W dzisiejszych czasach Harbin to miasto nowoczesne, znane chociażby z Festiwalu Rzeźb Lodowych.
Historia ta może być doskonałym przyczynkiem do zrozumienia i poszerzenia współpracy Polska-Chiny. Wystarczy zapoznać się nieco z historią naszych państw, aby zobaczyć, że mimo wielu kilometrów nie dzieli nas tak dużo.
komentarzy 7-
-
-
-
-
-
-
Okazuje się, że miasto Harbin skrywa wiele pięknych życiorysów… Polaków, których losy splotły się z Chinami.
Kolejny przykład: Architekci – Jerzy Kowarski i Zbigniew Karpiński. W latach 1958-1960 prowadzili budowę ambasady polskiej w Pekinie.
W Harbinie w latach 20. XX wieku przebywał też Eugeniusz Banasiński, późniejszy dyplomata RP w Japonii i w Indiach. Tam też Eugeniusz poznał i poślubił Kirę Ćwirko-Bogucką (zmarłą kilka lat temu), potem Kirę Banasińską. Banasińscy byli w Indiach podczas II w.św. i to Kira, Eugeniusz i wicekonsul Lisiecki zorganizowali wyprawy PCK ciężarówkami po polskie dzieci do Związku Sowieckiego – dzieci, które zostały zawiezione stamtąd do Indii i tam przyjęte.
Czyli w pewnym symbolicznym i epizodycznym sensie Harbin wpisuje się nawet w dzieje polsko-indyjskie:)
Cudowne czyny wpisały sie na karty tych trzech osób, które uratowły polskie dzieci.
Kira Banasińska była kierownikiem placówki Polskiego Czerwonego Krzyża w Indiach. Jej mąż nauczał w gimnazium im.H.Sienkiewicza w Harbinie
Zorganizowali oni z pomocą Indyjskiego Czerwonego Krzyża obóz przejściowy dla dzieci polskich w Bandrze na przedmieściach Bombaju. Maluchy zostały potem przewiezione do Balachadi.
Wspomnieć należy również o maharadży Jam Saheb Digvijay Sinhji, który niedaleko swej letniej rezydencji wybudował obóz dla polskich dzieci.
Maharadża podczas swego pobytu w Szwajcarii zaprzyjaźnił się z Ignacym Paderewskim i do końca życia interesował się Polską.
Pięknie powiedział dzieciom:
”Nie uważajcie się za sieroty. Jesteście teraz Nawanagaryjczykami, ja jestem Bapu, ojciec wszystkich mieszkańców Nawanagaru, w tym również i wasz.”
Dzieki niemu uratowanych zostało około 5 000 dzieci.
Uwielbiam to miasto, gdzie panuje bardzo swoista atmosfera dość odmienna od tej, którą spotykać można w innych miastach Mandżurii.
Tutaj można znaleźć pewne informacje o ”polskości” w Harbinie – mieście tolerancji:
http://www.polska-azja.pl/2014/03/11/nie-mozna-zapomniec/
http://www.polska-azja.pl/2014/03/17/miasto-tolerancji/
Marzy mi się tam jeszcze kiedyś pojechać…
W latach 40. XX wieku część pozostałych w mieście Polaków wywieziono do radzieckich łagrów.
W 1949 roku z Harbinu wyjechało 807 Polaków – reszta, około 450 osób, opuściła Chiny w latach 50. i 60.
Dziękuję za komentarz i podane linki :)
Tak na prawdę, Polacy ostatecznie wyjechali w trakcie rewolucji kulturalnej, choć do dziś ktoś jeszcze by się znalazł :)
Podczas R.K. były to sporadyczne wyjazdy, gdyż już niewielu Polaków pozostało w Mandżurii.
W 1993 roku ostatnim Polakiem z dawnego pokolenia międzywojennego był Edward Stokalski urodzony w 1916 roku. Wtedy przyjachał pierwszy raz do Polski i wkrótce po przyjeździe zmarł.
Mi osobiście nie dane było spotkać żadnego z naszych Rodaków w Harbinie.
Jest na pewno dobre 20 polskich studentów. Pozdrawiam z Harbinu.