W majowych wydaniach The Economist.com zwraca uwagę artykuł o strategii Chin w stosunku do Japonii w sferze inwestycji zagranicznych (Economist – May 1st ) oraz bardzo interesujący przegląd bankowości tzw. Emerging markets gdzie chińskie banki prezentują się nader imponująco (Economist – May 15th) .
CO CHINY KUPUJĄ W JAPONII?
Japonia słynie z tego, że opierała się zakusom inwestorów zagranicznych. Jeśli już to akceptowano z ociąganiem inwestycje firm amerykańskich – jako politycznego sojusznika. Inwestycje Chin w Japonii nie są specjalnie nagłaśniane, tym bardziej, że ich stosunki polityczne są ciągle zagmatwane. Dlatego gdy chińska firma BYD – producent samochodów- zakupiła fabrykę wysokiej klasy komponentów należącą do japońskiego koncernu Ogihara, nie ukazały się na ten temat żadne doniesienia. Jednakże zarówno ilość jak i wartość podobnych transakcji rośnie. Wartość takich zakupów wzrosła czterokrotnie, a ilość podwoiła się tylko w ciągu ostatniego roku. Prognoza na rok 2010 przewiduje zakup ponad 30-tu firm japońskich przez firmy chińskie (w roku 2004 tylko dwie). A ich wartość sięgnie 19.5 miliarda jenów (około 195 mln US$ ). Nie są to na ogół zakupy całych firm, lecz tylko ich wybranych części lub udziałów kapitałowych w nich.
Oczywiście chińskie firmy nie są zainteresowane rynkiem japońskim z jego małym popytem i malejącą liczbą ludności. Chcą kupić technologie, znaki firmowe i pozyskać wykwalifikowanych pracowników, których doświadczenie chcą przenieść do Chin, a także używać ich na swoich rynkach eksportowych. W zamian Japończycy zdobędą dostęp do rynku chińskiego, a może także opanują nowe sposoby zarządzania.
Chińskie sieci handlowe na przykład kupują udziały w sieciach japońskich, wiedząc, że bogaci Chińczycy latają na zakupy do Tokio, i chcą sprzedawać towary pod ich znakiem w Chinach. Właściciele tych firm chcą mieć bezpośredni dostęp do dostawców, a także wprowadzać słynne japońskie standardy jakościowe.
Warto dodać, że robotnicy japońscy z obawą i niechęcią akceptują fakt, że nagle pracują dla właściciela chińskiego. Pejoratywne pojęcie GAIATSU (presja cudzoziemców), której należało się przeciwstawiać, dziś nie odnosi się już do ludzi z Zachodu. Jest to dla nich podwójny szok, nigdy nie respektowano tam Chińczyków, a ponadto kupują oni także bardzo ekskluzywne i elitarne przedsiębiorstwa. ( Np. Wytwórnię kijów golfowych, gdzie każdy egzemplarz ma własny numer i nazwę). Jak podkreślają niektórzy z nich, różnice w kulturze biznesowej są nadal zbyt duże. Oto dylemat: czy mieć pracę w zagrożonej bezrobociem Japonii czy poddać się smutnej, acz niehonorowej rzeczywistości.
NOWY OBRAZ GLOBALNEJ BANKOWOŚCI
Trzeba przyznać, że fakt, iż dwa największe pod względem kapitalizacji rynkowej na świecie banki są bankami chińskimi, budzi poruszenie nie tylko w kołach finansowych.
Te dwa największe banki to ICBC – (Industrial and Commercial Bank of China) z 226 miliardów US$ kapitalizacji i CCB (China Construction Bank) z 187 miliardów kapitalizacji. W pierwszej dziesiątce największych mieści się jeszcze BOC (Bank of China) i HSBC (Hong Kong- Singapore Banking Corporation ) ten ostatni co prawda z siedzibą w Londynie, ale o chińskich korzeniach sięgających połowy XIX wieku. Również wielkie banki Brazylii, Indii i Rosji wysunęły się na czoło światowych potentatów i wiele z nich znajduje się wśród największych dwudziestu pięciu. Ekspansja tych instytucji finansowych (HSBC otworzył ostatnio oddział w Warszawie) ma swoje uzasadnienie i składa się na nie wiele czynników.
Oczywiście światowy kryzys finansowy doprowadził do upadku lub znacznego uszczuplenia aktywów uprzednio największych, zachodnich banków. Ich ekspansja kredytowa w ostatnich latach przekraczała znacznie wielkość umieszczanych w nich depozytów z opłakanym, jak się okazało, skutkiem. Dość powiedzieć, że w roku 2005 150 wybranych, największych banków Zachodu miało mniej więcej zrównoważony bilans depozytów i kredytów, a banki Wschodu miały około 1 biliona nadwyżek depozytów. W roku 2008 banki Zachodu miały prawie 2 biliony nadwyżek kredytów nad depozytami, a banki Wschodu miały 1,5 biliona nadwyżek depozytów. Banki Wschodu, okazały się znacznie bardziej „ostrożne”, choć za to były w czasach boomu postrzegane jako prymitywne i niedostatecznie nowoczesne w kwestii stosowania wyrafinowanych instrumentów finansowych. Uważano również, są one nazbyt kontrolowane przez państwo (zresztą w wielu z nich państwo jest wiodącym udziałowcem). Teraz okazało się, że są one nie tylko solidnie dokapitalizowane, lecz także rozwijają się szybko i stosują bardzo innowacyjne rozwiązania. Najciekawsze z nich to;
- Rozbudowa sektora usług dla biednych, często niepiśmiennych klientów. Stosują tu super-nowoczesne rozwiązania w postaci np. kart biometrycznych (w wielu krajach banki budują swą reputację jako współtwórcy rozwoju a nie chciwe pasożyty). Faktem jest, że poziom oszczędności, zarówno firm jak i osób prywatnych, w stosunku do PKB jest w tych krajach znacząco wyższy niż w krajach Zachodu i zarządzanie nimi jest istotnym elementem działalności i dochodów tych banków.
- Tworzenie „naszyjnika” (strings of pearls) małych placówek w kraju i za granicą, aby dotrzeć do odległych klientów (często wykorzystują agentów na rowerach i łódkach, aby dotrzeć do odległych osiedli). Wszystko to, aby przyzwyczaić ludzi do korzystania z banku, a w szczególności z kredytu.
- Adresowany do młodych klientów mobile-phone-banking czyli wykonywanie transakcji za pomocą telefonów komórkowych.
Warto także dodać, że państwo (szczególnie w Chinach) sprawuje surowy nadzór nad działalnością banków i stosuje wysokie wymagania. Np. banki w Chinach muszą trzymać aż 17% swoich depozytów w banku centralnym.
Jeśli chodzi o wartość rynkową „nowe” banki szacuje się na połowę wartości całego światowego sektora bankowego, jedną trzecią jego dochodów i między 27% do 54% zysków. Przewiduje się co prawda, że w miarę rozwoju rynków kapitałowych przedsiębiorcy zaczną korzystać z innych form pozyskiwania kapitału (poprzez emisje papierów wartościowych ), ale to jeszcze może niezbyt odległa, ale przyszłość.
Jest tylko jedna rzecz, którą można nazwać małą, gdy mówimy o wielkich bankach z emerging markets. Są to płace ich managerów, ponad dziesięciokrotnie niższe od ich zachodnich odpowiedników. (Prezes ICBC – największego banku na świecie – zarobił, w roku 2009 zaledwie 134 000 US$ to jest parędziesiąt razy mniej niż każdy z jego zachodnich kolegów).
KOMENTARZE: 1-
Hong Kong- Singapore Banking Corporation?? a co to?,
radze sprawdzić jaka jest różnica miedzy HSBC a Hong Kong and SHANGHAI Banking Corporation