
Kim Dzong Il, fot. Flask1982 , CCBY
Po potrójnej katastrofie w Japonii do kraju nieustannie spływa pomoc międzynarodowa. Ostatnio japoński rząd musiał się jednak naprawdę zdziwić, gdy na rzecz walki ze skutkami trzęsienia ziemi i tsunami 500 tys. dolarów przekazał… sam Kim Dzong Il. Co ciekawe miało to miejsce dzień po tym, jak jedna z agencji ONZ poinformowała, że Korea Południowa potrzebuje natychmiastowej pomocy w wysokości min. 1 miliona dolarów na szczepienia i sprzęt medyczny do walki z pryszczycą, która dziesiątkuje żywy inwentarz.
Gest północnokoreańskiego dyktatora wywołał konsternację nie tylko w Japonii, ale także wśród opinii międzynarodowej. Z jednej strony pojawiły się głosy oburzenia: zarzucano Kimowi, że ma za nic swój własny naród i sam jest dla niego niczym klęska naturalna. Zwłaszcza, że uzasadnione są podejrzenia, że przekazane pieniądze pochodzą z pomocy humanitarnej wysyłanej do Korei przez państwa zachodnie i…Japonię.
Z drugiej strony zastanawiano się co stoi za jego decyzją Kima. Przeważa opinia, że przyczyną jest fakt, że sojusz z Chinami jest coraz bardziej niepewny (WikiLeaks w minionym roku opublikowało informacje, że młodzi członkowie KPCh nie postrzegają Korei Północnej jako godnego zaufania sojusznika) i koreański dyktator postanowił zwrócić się w stronę Japonii. Być może też jest to sygnał, że klan Kimów jest zagrożony i chce zasygnalizować, że potrzebuje japońskiego wsparcia by zostać przy władzy. Rozwój sytuacji w Egipcie i Libii mógł mocno zaniepokoić dyktatora.
Pytanie co z tą kłopotliwą pomocą zrobią tymczasem sami Japończycy. Większość obrońców praw człowieka nie ma wątpliwości: odrzucić!
Źródło: Bloomberg.com
Opracowanie: Małgorzata Pawłowska
Pozostaw odpowiedź