Ahn Cheol-soo to obecnie jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w Korei Południowej. Czterdziestodziewięcioletni Ahn jest autorem kilkunastu książek i dziekanem wydziału technologii Uniwersytetu Seulskiego, założycielem firmy AhnLab Inc., produkującej programy antywirusowe. Sam jest nie tylko szefem firmy i autorem antywirusowego programu V3, ale również lekarzem i prawnikiem w jednym. Jest absolwentem prawa na świetnej amerykańskiej uczelni, Uniwersytetu Pensylwanii. Jego żona jest również lekarzem i profesorem prawa. Ukończyła w Korei wydział medyczny oraz wydział prawa na Uniwersytecie Waszyngtońskim, a obecnie wspiera męża w jego wyścigu o najwyższą pozycję polityczną w kraju.
Ahn miał startować w wyborach na prezydenta Seulu, jakie odbędą się 26 października, ale wycofał się, udzielając wsparcia prawnikowi Park Won-soon. Wedle starego politycznego zwyczaju, jaki możnaby krótko podsumować „dziś ja tobie, a jutro ty mnie”, Ahn liczy zapewne na wzajemność i poparcie Parka w wyborach prezydenckich. Grupa wyborcza Ahna i Parka jest zupełnie inna, stąd niekoniecznie ta metoda musi okazać się skuteczna, jednak na pewno Ahn ma coraz więcej zwolenników.
– Chciałabym, by mój syn był taki jak Ahn Cheol-soo – mówi Kim Ga-in, jedna z seulskich mam. I nie jest w tym podziwie odosobniona. W końcu i Ahn i jego żona są dla Koreańczyków utożsamieniem tych cech, jakie wszyscy podziwiają na Półwyspie najbardziej – ciężkiej pracy, intelektualnej sprawności i przedsiębiorczości. Wielu seulczyków wyraża swoje poparcie dla Ahna i widzi w nim rozwiązanie wielu kłopotów, takich jak na przykład trapiącej wszystkich korupcji. Wybory prezydenckie w Korei odbędą się za rok. Prawdopodobnie za obecnym prezydentem Lee Myung-bakiem będą tęsknić tylko najbogatsi mieszkańcy Korei. Reszta jest mocno rozgoryczona zachowaniem Lee, zaostrzeniem prawa i pogorszeniem stosunków z KRLD.
Jeśli Ahn wystartuje za rok w wyborach, będzie dla Koreańczyków szansą na wprowadzenie nowych bardziej demokratycznych zasad w kraju oraz bardziej amerykańskim spojrzeniem na wiele kwestii, na przykład na wyrównywanie szans ludzi młodych, czy bardziej skuteczną politykę wobec Pyongyangu.
komentarzy 7-
-
-
-
-
-
-
Obecnie Koreańczycy z ROK nie widzą w KRLD realnego wroga czy zagrożenia. Przeciętnemu Koreańczykowi jeszcze kilka lat temu nie przeszkadzał nawet zbytnio program nuklearny Pjongjangu. Znamiennym faktem za prezydentury Busha były spore protesty w Seolu gdy amerykańscy żołnierze zabili cywilów (przypadkiem) – mniej więcej w tym samym czasie KRLD zabiło kilku żołnierzy ROK i jakoś się tym opinia publiczna szczególni nie przejęła. Obywatele ROK uważają, że wygrali starcie z KRLD – teraz trzeba czekać na inicjatywę oddolną, wewnętrzną na Północy. Inwazja jest niemożliwa, Półwysep jest ciężki miejscem do toczenia walk, w dodatku Północ ma dość mocną armię, możliwe, że mocniejszą (a na pewno liczniejszą) niż Południe. Najważniejszym momentem będzie przejęcie władzy przez Kim Jong Una – już jego ojciec miał władzę słabo legitymizowaną. W wypadku najmłodszego z rodu… No cóż, dynastia może się posypać.
Jakby Chiny chciały rozwiązać problem Korei Północnej to by go rozwiązały, w końcu stanowią główne zagraniczne wsparcie reżimu. Widocznie obecny układ jest dla nich wygodniejszy.
„czy bardziej skuteczną politykę wobec Pyongyangu”
Jaka to jest ta skuteczna polityka ? Iść na układ z Kim’em ? Tego pragną Koreańczycy z Południa ? Jedyna sensowna polityka to pojmanie Kim’a podczas podróży na terenie Rosji czy też Chin !!! ( do tego jest potrzebna zgoda ekipy KPCH lub Kremla ) Uzgodnić atak z dwóch stron Chiny od północy , Korea Południowa od południa ( szybka akcja w 48 godz. ) + dogadanie się z kilkoma generałami w reżimie Kim’a ( którzy będą chętni na zjednoczenie + przywileje + kasa ) Chinom dać kilka mld usd i wszyscy będą szczęścili :+)
Co zaś do samych Koreańczyków … od tej papki w TV chyba im się mózgi rozmiękczyły O_o Pokojowo .. dobre relacje z KRLD czyli Kim’em O_o dramat
Powyższe propozycje są raczej nieosiągalne. Co do pojmania Kima, może to spowodować nieprzewidywalną reakcję KRLD, także sam fakt „posiadania” Wielkiego Wodza może nie rozwiązać sytuacji, a jedynie ją pogorszyć. Bezpośredni atak może być opłakany w skutkach dla obu stron, „szybka 48-godzinna akcja” może przerodzić się w coś większego. Wątpię też, czy Chiny będą zadowolone i nasycone kilkoma mld dolarów oraz czy Korea Południowa gotowa odpowiednią sumę wyłożyć. Jak na razie samo dogadanie się z ChRL w tej sprawie będzie co najmniej trudne. Nikt nie chce ryzykować, bo KRLD jest nieprzewidywalne, a samo przedsięwzięcie dla niektórych krajów nieopłacalne. :)
@Adam K
Ja jestem pewien, że w armii KRLD są generałowie, którzy chętnie zajmą miejsce Kim’a. Przykładów w historii było wiele .. ile to było wewnątrz partyjnych walk w ZSRR czy też Chinach ( po tym jak Lenin Stalin Mao kopnęli w kalendarz !! )
Zresztą w 3Rzeszy było dokładnie tak samo …. ile to było zamachów na Hitlera O_o ( totalitaryzm to jest taki piękny ustrój w, którym każdy chce być numerem 1 i zrobi wszystko, aby osiągnąć swój cel :) ( warto to wykorzystać )
@ p. Izydorczyk
To co Pan pisze jest interesujące ale niestety należy do wishful thinking.
Niby dlaczego Chiny miałyby atakować KRLD razem z Republiką Korei ? Żeby zrobić przyjemność Koreańczykom z Południa ?
Podzielona Korea to wygoda dla Chin.
Podzielona Korea to możliwość oddziaływania na Rep.Korei z tylniego
siedzenia .
Zjednoczona Korea to utrata znacznej części wpływu na półwyspie.
Zjednoczona Korea siła rzeczy szukałaby przeciwwagi dla Chin nie tylko
w aktualnych relacjach z USA., ale także zdecydowanie poprawiłaby
swoje stosunki z Rosją.
Oczywiście Kim drażni Pekin swoim uporem i oporem w odmowie
przeprowadzenia reform gospodarczych. Dla Chin staje się coraz mniej
wygodny, przeto zastąpienie go ekipą reformatorską to chyba najlepsze
rozwiązanie z punktu widzenia Kraju Środka. Reformujące się i
pozostające pod wpływem Pekinu KRLD to chyba najbardziej
przewidywalny scenariusz w przyszłości.
Zapomniał Pan jeszcze o jednym. W Republice Korei, o ile pamiętam
z któregoś newsa, znacząco zmalała liczba osób popierających zjednoczenie obu państw koreańskich.
Wygląda na to, że poza kilkoma strategami z Seulu nikt nie chce akcji
przeciw KRLD.
PS.
Niewątpliwie ma Pan w jednym rację. Chętnych na miejsce Kima nigdy
nie zabraknie.
przydalby sie taki na tajwanie
trzymam kciuki, choc nie bardzo w takie zjawiska wierze. obama tez mial stanowic przelom, a prowadzi mozna go okreslic jako trzecia kadencje busha